Któregoś dnia odszedł jak złodziej. W zakrwawionych rękach trzymał jej małe serduszko. I tak po prostu zniknął zabierając je ze sobą. A ona ze łzami w oczach patrzyła jak odchodził. Była bezsilna. Nie mogła go zatrzymać. Wiedziała, że musi pozwolić mu odejść. Ale on wrócił. Nie pierwszy raz wracał. Ona się z tym oswoiła. Każde jego kolejne odejście odbywa się bez zbędnych łez, bo przecież zawsze wraca.
|