Mimo, że przez cały dzień nic nie robiłam - tego wieczoru nie miałam siły. Włożyłam słuchawki w uszy, położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy, przytuliłam misia i dosłownie zwijałam się z bólu. Nie był to ból fizyczny, to było coś znacznie gorszego - ból psychiczny. Zrozumiałam, że naprawdę nie mam żadnej osoby, do której mogłabym się zwrócić w takiej właśnie chwili. Brakowało mi sił, zupełnie nie wiedziałam co robić. Leżałam zwinięta w kłębek, mocno dusząc do siebie maskotkę, zagryzając wargi i niezwracając na nic uwagi. Wyjęłam z pod poduszki pamiętnik i usiłując coś napisać zauważyłam łzy skapujące na puste kartki. To było silniejsze ode mnie, a jedyne co zdołałam napisać to, że - `tęsknię`. Rzuciłam zeszyt w kąt pokoju i zupełnie już bez silna myślałam, że modlitwa pomoże. Ale z każdym wypowiedzianym słowem do Boga było coraz gorzej, to "coś" rozrywało mnie od środka, nigdy nie czułam takiej pustki. Ta cała hisotria wcale się nie skończyła. Z każdym dniem jest coraz gorzej...
|