To Ty przeniosłeś mnie nad trawą pełną pokrzyw , parząc się przy tym samemu . Ty dodawałeś mi siły , budząc mnie codziennie słodkim esemesem. Ty obroniłeś mnie przed natrętnym chłopakiem , z którym już sama nie dawałam sobie rady . Tylko Ty przytulałeś mnie i oddawałeś bluzę , gdy było mi zimno , nawet gdy sam miałeś czerwone i zmarznięte policzki od mrozu. Ty pokazałeś mi , czym jest prawdziwa miłość. To Ty śmiałeś się bez opamiętania , kiedy zaliczyłam świetną glebę na samym środku śliskiej ulicy , podając rękę , bym mogła wstać i całując w czoło , przepraszając za śmiech.
|