Zarzuciłam mu brak romantyzmu. On z zapaloną fajką w dłoni i w swoim ulubionym dresie zabrał mnie do pobliskiego parku i przy świetle gwiazd zaczął rapować o urojonym życiu. To nic, że nie dostrzegłam w tym iskry romantyzmu, a cała sytuacja wydała mi się dość zabawna. Po jego słodko wypowiedzianym "Przepraszam Misiu, nigdy nie będę taki, jakbyś chciała..." zrozumiałam, że to właśnie on bije na głowę wszystkich Romeów i Dicapriów razem wziętych. To on jest tym, bez którego nie mogę normalnie funkcjonować.
|