Odeszła z opuszczoną głową jak maleńkie dziecko skarcone przez rodzica,
w oczach łzy wielkości ziarenek grochu zasłaniały jej widoczność,
co rusz wpadała na drzewa wyrastające nagle z podziemi.
Mimo minusowej temperatury nie czuła zimna... bo on...
on pokochał kogoś innego...
|