niedawno umowilam sie z kumplem na lyzwy. wiec w sobote podjechalam tam, czekam na niego. dwoni o mnie mowi ze sie spoznie bo rozmawia jeszcze z kolezanka.
musialam juz wchodzic na lod. jezdzilam sama. wiedzialam juz ze nie orzyjdzie. zeszlam troche wczesniej z lodowiska przed czasem. poszlam do szatni. stal oparty o parapet ze spuszczanal glowa. spojrzalam sie na niego i z zalem powiedzialam ''cholero'' wyszlismy poedziekowalam mu za WSPOLNIE SPEDZONY CZAS zaczal sie tlumaczy powiedzialam ze nie musi widocznie bylo cos wazniejszego...
|