` Siedząc na ławce, gdzieś w parku. Dym rozrywał płuca. Czarne łzy spływały po policzku. Wódka powoli wysówała się z dłoni. Cały świat walił sie na jej oczach jak kostki domino. Nie mogła tego powstrzymać. Była bezsilna. Krzyczała, prosiła Boga by dał jej siłe. Biorąc kolejny łyk wódki, powoli traciła przytomność. Ostatnimi resztkami sił szepneła " Kocham go " Gdy nagle pojawił sie on krzycząc, prosił tak jak przed chwilą ona, prosił by go nie zostawiała, krzyczał jak pardzo ją kocha. Spojrzała na niego błędnym wzrokiem, mówiąc " kiedyś Ci wybacze " powieki sie zatrzasnęły. Odeszła w jego ramionach. A on tak w jedej chwili stracił wszystko, zawalił się cały świat, sens istnienia tak po prostu odszedł, a nadzieja wygasła wraz z blaskiem w jej oczach. / eej_pokochaj_
|