Zmieniła się.Nie chodziła już tak smutna. Jej uśmiech przekrzykiwał wszystkich. Jej wyraźna radość była słyszana na końcach korytarzy. Oczy szczęśliwe i szklane. Nikt nie mógł powiedzieć, że jest smutna, że ma choć cień zmartwienia. Ale tak naprawdę było inaczej. Owszem, cieszyła się, ale to był taki inny uśmiech. Szczerość grała tu malutki wątek, wieczorem głównego bohatera wraz z łzami. Tą radość całkowe zawdzięczała jemu.. Każdy jego gest i słowo było jej coraz to większym natchnieniem. I choć wiedziała, że musi zapomnieć, zostawić to raz na zawsze, wolała się ukrywać. Nie pragnęła nic więcej, chciała go tylko kochać. Jej odwiecznym marzeniem było mieć go w sercu. Przysięgła sobie, że nigdy nie zostawi swej miłości. Tej cholernie zrytej nad wszelkich walniętych debilów toksycznie pieprzonej ale prawdziwej miłości.
|