Szedł brzegiem ulicy. Nie widział prawie nic przez zamglone łzami oczy. W rękach niósł zimne ciało. Ciało które razy obdarowywał pocałunkami. Ciało którego każdy zakamarek znał na pamięć. Ciało które już nie otuli go swoim ciepłem, a spocznie 3 metry pod ziemią.
Szedł, a słońce powoli wschodziło, oblewając czerwono-pomarańczową poświatą dwie osoby. Jedno życie.
|