Wybija 6:40. Nie mam siły, znów słyszę tą cholerną melodyjkę, której serdecznie nienawidzę. Ospale podnoszę rękę i szukam przycisku drzemki, byle by uciec przed kolejnym dniem. Po dziesięciu minutach jednak znów dzwoni a ja zdaje sobie sprawę, że ta walka nie ma sensu. Wstaje, półprzytomnie się ubieram, myję zęby i pakuje. Sięgam po prostownice, na szybko prostuje moje krzywe i zniszczone kłaki. Maluję ospale rzęsy .Nakładam plecak i na głodnego wychodzę. /amit część pierwsza .
|