zaczynał się o nią martwić. tak na poważnie. który to już dzień jej nie było? drugi? nie, dzisiaj mijał trzeci. jej nieobecność ciążyła mu, bolała. czuł się tak, jakby nagle zabrano mu najważniejszą rzecz w życiu. zresztą, tak było, tylko stracił ja na własne życzenie. kiedy była w szkole unikał jej, traktował jak powietrze. dzisiaj bez tego powietrza umierał. podszedł do jej najlepszej przyjaciółki i spytał gdzie ona jest. co usłyszał? "co, nagle dla ciebie istnieje? jest w szpitalu, przedawkowała. zgadnij przez kogo, dupku." przestało go obchodzić co powiedzą zajebiści koledzy. miał w dupie to, co pomyślą sobie śliczne przyjaciółki. pojechał do niej tylko po to, by na nią spojrzeć. by jeszcze raz potrzymać jej kruchą dłoń, by złożyć jeszcze jeden pocałunek na posiniałych wargach. przesiedział całą noc trzymając ją za rękę i patrząc jak jej klatka piersiowa unosi się z każdym jej oddechem. następnego dnia i tak udawał, ma na nią wyjebane. że mu nie zależy. że jej nie kocha. / smacker_
|