Czasem, gdy gwiazdy witają już na niebie, siadam w fotelu, szczelnie opatulona ulubionym kocem, z słuchawkami w uszach i parującą herbatą w kubku. Myślę sobie... co by było gdyby? Dużo tego jest. Co by było, gdybym urodziła się chłopakiem? Co by było, gdyby moją mamą nie była moja mama, tylko inna, a gdyby tata był nie tatą? Co by było gdyby gwiazdy spełniały życzenia, czterolistne koniczyny przynosiły szczęście a każda świeczka na torcie, którą zdmuchnę wcielała moje myśli w życie? Nie umiem sobie odpowiedzieć na te pytania, to bardzo ogółowe, aż za bardzo różnorodne. Tyle wizji, tyle pojęć, aż moja głowa boli mnie od samego domyślania się. Ale mimo wszystko dalej przemyślam te sprawy, zamaczając co jakiś czas usta w parującej zielonej herbacie. Znam jedną odpowiedzieć na pytania z cyklu "Co by było...". Co było gdybym Cię nie poznała? Pewnie, kurwa, bym teraz tak nie cierpiała i nie myślała o tym "Co by było...". Ironia, prawda?
|