...i sama sobie powtarzam "wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży, jakoś przecież do domu dotrę, a potem to już jakoś sobie poradzę", bo on nawet tego nie potrafi mi powiedzieć. Nawet nie ma dla mnie czasu. I mimo, że jestem na niego tak potwornie, koszmarnie zła, to nadal go kocham. Wiem, że jak go zobaczę, to moja złość nie będzie już na pierwszym planie. Dlatego też nie wiem, czy chcę, żeby przyjeżdżał na lotnisko. Jak mu powiem, żeby nie przyjeżdżał, to z jednej strony wiem, że go to zrani, że będzie mu przykro, ale z drugiej - kusi mnie to, bo może wtedy zrozumie, jak bardzo mnie zawiódł. Tylko czy to ma jakiś sens... przecież jak go zranię, to nie będę się z tym czuła dobrze.
|