Godzina czwarta nad ranem. Siedzę na parapecie - obok mnie stoi prawie pusty już Jack Daniells. Patrzę w gwiazdy próbując się uśmiechać, a po policzkach spływają kolejne łzy. Mokrym już rękawem wycieram je, powtarzając do siebie: 'jesteś silna'. Nalewam kolejną szklankę whiskey, a rozum mówi: 'nie pierdol - przegrałaś'.
|