Z kolnierzami do gory, budzac postrach wsrod bliznich, pozna noca sie wlocza niekochani mezczyzni. Gwizdzac blusa przez zeby, snuja sie ulicami, nie wracaja do domu - moze nie chca byc sami...
W nocnych knajpach im w uszy tlocza jazz saksofony, striptiz oczy ich kusi pieknem nienasyconym. Z papierosow sie wokol kreci dym siwomglisty i w oparach swych skrywa byt ich wciaz nieparzysty...
Niekochanym mezczyznom blyszcza oczy wilgotne, gdy nad szklem pochylaja swoje serca samotne. Choc nie wierza w kabale, czasem sobie powroza, mieli szczescia za malo, czy tez moze za duzo. Chociaz wroca nad ranem, nikt sie na nich nie skrzywi... Nieszczesliwi mezczyzni, albo wlasnie szczesliwi...
|