|
szli, jak w każde jesienne popołudnie na spacer. zawsze tymi samymi alejami. on zmieszany niezręczną ciszą, w końcu się odezwał. - skarbie, czy coś się stało? jej oczy napełniły się łzami, po chwili zaczęła krzyczeć. - czy ty mnie jeszcze, kurwa kochasz? ludzie patrzyli się na nią, jak na skończoną idiotkę, jednak, to ją nie obchodziło. jak przez mgłe widziała tylko jego. - dlaczego pytasz? przecież wiesz. wpadła w jeszcze większy gniew, w jeszcze większy płacz. - mam ci przypomnieć? właśnie minęliśmy drzewo, pod którym przytuliłeś mnie pierwszy raz. za każdym razem, kiedy przechodziliśmy koło tego dębu, przytulałeś mnie po raz kolejny. mam mówić dalej? - nie, nie kocham cię. odszedł.
|