Był piątek.Ona spała już od ponad dwóch godzin.Nagle rozległo sie pukanie do drzwi,na zegarku godzina 4:30.Myślała że to rodzice właśnie wracają z imprezy i zapomnieli kluczy.Ale myliła się,półśpiąca nie dowierzała temu co właśnie zobaczyła.Stanął on,najarany naćpany napity ledwo widzący i oparty o ścianę.Po jego minie było widać tylko to że potrzebował wsparcia.Zaprowadziła go na góre,położyła na łóżku i kazała spać.Nie mówiąc wcześniej nic poprosił tylko o jedno `przytul mnie`.Mimo tego jak wcześniej ją ranił i jak teraz była na niego wściekła zrobiła to i razem zasnęli.Rano kiedy jeszcze spała wyszedł ukradkiem zostawiając jej list wraz z bukietem róż i śniadaniem.Odszedł,nie chciał swoją głupotą znów ranić jej.Wreszcie ją kochał ale było już za późno.
|