Zmęczony przytulił mnie na chwilę do siebie, ale wkrótce odpłynął w sen. Ławka chyba nie była zbyt wygodna. Z rozmarzonym, błogim uśmiechem na ustach usiadłam i oparłam się o drzewo. Mój umysł, dusza toczyła paskudną walkę przeciwko świadomości tego, że nie należał już do mnie. Pospiesznie powstrzymałam wtedy wilgoć zbierającą mi się w oczach i zaśmiałam się cicho widząc na ławce jego, którego kochałam pogrążonego we śnie i pod ławką moją suczkę również śpiącą. Aparat w telefonie na zawsze uwiecznił ten moment, o którym marzyłam żeby trwał.
|