-Powiedziałaś,że nawet jak się obrazisz mam się upierać bo nie chcesz mnie stracić,więc do cholery daj mi się wytłumaczyć-stał przede mną taranując mi przejście.
-kłamałam-zrobiłam minę cwaniaka patrząc mu prosto w oczy. Wiedziałam,ze w ten sposób będę go ranić...chciałam tego,chciałam aby cierpiał tak jak ja.
-jak to? -tak to. -nie wierzę-potrząsnął głową. -dlaczego?bo myślisz,że jesteś taki super i każdy cię kocha? To była tylko zabawa-wywróciłam oczami.
-nadal nie wierzę-mówił wystraszony,jego oczy zaszkliły się.
-to już twój problem.-chciałam iść dalej.
-kochasz mnie -szarpnął mnie lekko abym się zatrzymała.
-wiesz...kocha to cię na pewno mama,nie ja-posłałam mu wredny uśmiech.
-nie potrafisz kłamać,nawet w tej chwili,widzę,że kłamiesz. Kochasz mnie.
|