szłyśmy z koleżanką na mecz. mieszkamy w małym miasteczku więc warunki były średniej jakości, kilkanaście ławek z jednej strony i kilka z drugiej. spóźniłyśmy się jak zwykle, do ostatniej chwili eksperymentując z włosami. była tylko jedna jedyna wolna ławka, więc ruszyłyśmy w jej kierunku. kilka metrów przed ławką zobaczyłam że zaraz na następnej siedzi On z kolegami. serce mi zamarło i już miałam zrobić ostry w tył zwrot, kiedy mnie zauważył. - idź ! teraz już głupio zawrócić. przeżyjesz. - szepnęła do mnie przyjaciółka. ok, idź, nic się nie stanie, nie jest z nią jest z kolegami - pomyślałam. dokładnie omijając go wzrokiem, usiadłam na ławce obok. zasłaniał go jego kumpel, nie widziałam dokładnie jego twarzy. gapiłam się jak idiotka na kawałek jego bluzy. wtedy jego kolega się pochylił a ja napotkałam ciemne, czekoladowe, świdrujące mnie na wylot oczy. nie wiedział że będę patrzyła. speszony odwrócił wzrok.
|