dwa kroki na zachód, dziesięć na północ, siedem na wschód...
czekaj... a może to nie tak... nie ma tu gdzieś światła? przydałby się włącznik...
chyba jednak zgubiłem się w sobie.
a może to mapa była nieaktualna.
twarda podeszwa wszędzie jednakowo brzmi na kamiennej posadzce, odbija się echem od ścian plątaniny korytarzy.
ciekawe, czy może się tu skończyć powietrze? bo woda i pożywienie na pewno.
ale trzeba iść. czekanie nie stworzy światła, kawałka chleba ani szklanki wody. trzeba dokądś iść. choćby trzeci raz skręcając w lewo za tym samym rogiem.
gdzieś mogłaby być woda. murowany kamienny korytarz mógłby stać się kamiennym tunelem w jaskini z jeziorem odbijającym światło Księżyca (może początkowo oślepić), jaskini z paleniskiem i tak jakby kominkiem.
naturalnie, że równie dobrze dwa kroki dalej może kończyć się grunt pod nogami. naturalnie, może tak być.
w zasadzie na dobry początek wystarczyłoby inne, drugie echo kroków, bardziej jakby z obcasem.
|