Już nie potrafiła określić precyzyjnie, jaki był. Musiałaby zastanowić się dłuższą chwilę, by w pamięci odszukać jej ulubione słowa, które do niej wypowiedział i które doprowadziły ją do łez. Zapomniała, jakie uczucia towarzyszyły rozmowom z nim. Gdzieś między stertą bardzo ważnych spraw, które powinny być na wczoraj, zagubiła marzenie o jego powrocie. Ot, jakby dała przekonać się tym wszystkim pożal się Boże przyjaciołom, którzy tłumaczyli, że każda miłość z czasem przemija.
Jesteś moim największym skarbem...
Moim pierwszym promykiem słońca z rana,
oraz ostatnim blaskiem księżyca wieczorem...
Kocham Cię, Twój M. - wyrecytowała starannie.
|