Godzina 23, wtorek, spacerowałam z Tobą. 'Kurwa, psy!' Powiedziałeś i pociągnąłeś mnie w jakąś dziurę. 'Idź, ja to załatwię.' Pokręciłeś przecząco głową. 'No idź!' Pocałowałeś mnie i poszedłeś. Ja wyszłam z tej kryjówki i zaczęłam wołać psa. 'Zdaje się, że panienka za późno po dworze spaceruje. A gdzie Twój kolega?' Przystanęłam. 'Nie spaceruję, tylko desperacko szukam mojego zaginionego psa. Nie zostawię go przecież na dworze w tą zimną noc!' Uśmieszek zniknął im z twarzy. 'A gdzie Twój kolega?' Udawałam głupią. 'Jaki kolega?' Spojrzał na mnie spode łba. 'A! Ten kolega! A nie wiem, poznałam Go dzisiaj, jak zaczęłam szukać. Wiem, że nazywa się Zbyszek. I nic więcej.' Uśmiechnęłam się uroczo. 'Dobra, idź do domu już.' Odetchnęłam. 'Nie pójdę, póki nie znajdę mojego psa.' Oni wywrócili oczami. 'To szybko go znajdź i do domu!' Kiwnęłam potwierdzająco głową i poszłam. Dotarłszy pod klatkę, widziałam, że Ty tam stoisz. 'Zbyszek! Znalazłeś mojego psa?!' Palnęłam i roześmiałam się.
|