Z rozmarzoną miną siedziałam przed oknem jedząc kaszkę dla dzieci z ulubionej miseczki. Ze śmiechem oglądałam spadające płatki śniegu. Pierwsza myśl: 'jak w filmie'. I to było prawdą, póki nie zobaczyłam Ciebie za płotem z bukietem czerwonych róż i ze złami w oczach, które dostrzegłam dopiero kiedy otworzyłam drzwi. Cicho przeklnąłeś potykając się o ostatni schodek, wyprostowując się i spoglądając w moje oczy nagle znów posmutniałeś i wręczyłeś mi kwiaty. W nich była karteczka z napisem 'przepraszam'. Szybko więc odrzekłam w jego kierunku: "Wypowiedzieć tego nie potrafisz, frajerze? Kwiatami to sobie swoje lafiryndy przekupuj". A zamykając drzwi szepnęłam do siebie: "nigdy więcej kaszki dla dzieci po dwudziestej pierwszej..."
|