sobota, godzina czternasta - dzwoni telefon. podnoszę głowę z poduszki odbieram i ziewając pytam ' co jest?'. jak zwykle zamiast 'siema' słyszę 'kurwa, Ty jeszcze śpisz?!'. ogarniam temat i wstaję z łóżka - dwie godziny i mam być gotowa, luźno. mija godzina a ja siedzę mieszając kawę już chyba setny raz. opcja 'dobudź się kurwa' nie podziałała jeszcze. ładuję się pod prysznic - ten zimny dobrze mi zrobi. szybko ogar i jestem już gotowa. godzina siedemnasta - wsiadam do o dziwo nie zapchanego autobusu. siadam na tyle i wkładając słuchawki w uszy walczę ze spojrzeniami zjebanych typiar. godzina osiemnasta jestem na miejscu - soboto, witaj - rozpoczynamy melanż.
|