przecież mnie znasz, znasz mój cały rytuał. Ty ranisz, a ja płaczę i zaklinam cię. biorę telefon, kilka złotych na wódkę i kluczę. ruszam przed siebie. staję w drzwiach u przyjaciółki i schodzimy na długi spacer. ja popijam z gwinta ulubionego Absolwenta, a ona próbuje mi wmówić, że świat jest piękny a Ty jesteś skończonym dupkiem bez uczuć i będziesz żałował, że mnie olałeś. po wypiciu ostatniej kropli czuję się błogo i czuję wtedy, że naprawdę mogę wszystko. znikają łzy, a na buzi pojawia się szczery uśmiech, oczy błyszczą jak miliony gwiazdek. kiedy ten stan mija znów czuje się bezużytecznie wykorzystana, porzucona, wykiwana, wystawiona i cholernie zraniona. a łza za łzą spływa z policzka. powiedz, znasz to. zbyt wiele razy się powtarzało, prawda?!
|