Była sobota. Najdroższy... Ten dzień zapamiętam na długo. Zobaczyłam Cię dokładnie w takiej pozycji, w jakiej chwilę wcześniej pojawiłeś się w mojej wyobraźni. Siedziałeś na sofie i z niecierpliwością rozglądałeś się na boki. Nie zauważyłam tylko potężnego ochroniarza, z jakim rzadko się rozstawałeś. Byłeś całkiem sam. Wychudzony, wysoki. Włosy opadały Ci na ramiona, niesforne kosmyki na policzki. Odsunąłeś je i podniosłeś wzrok.
Zobaczyłeś mnie. Odniosłam wrażenie, że patrzysz tylko na mnie, lekceważąc obecność Toma obok. Patrzyłeś, analizowałeś mnie, może nawet pytałeś siebie, co tu, do cholery, robię. Byłam za daleko, by Ci powiedzieć, że jestem tu, bo Cię kocham.
|