Teraz kiedy patrzyła na niego , na teen wyraźny , nieruchomy profil i na faliste brązowe włosy na czole odniosła wrażenie , że jest smutny. - Jamie , chyba nic się nie stało , co ? To znaczy w domu ani nigdzie ?-Tylko ona jedyna na świecie mogła to niego mówić ' Jamie ' - A co miałoby się stać w domu ? - spytał w uśmiechem , którego nie było widać w oczach. To nic ważnego...ma przyjechać do mnie w odwiedziny krewny... niemile widziany... - Jego uśmiech dotarł do oczu i zalśnił w nich. - A może po prostu się o Ciebie martwię . Chciałam powiedzieć ' akurat ' , ale wymamrotałam tylko : - Naprawdę ... ? - Jej powaga chyba poruszyła w nim czułą strunę . Jego uśmiech zniknął. Siedzieli i po prostu patrzyli sb w oczy. Jemie sprawiał wrażenie niepewnego , niemal bezbronnego. - Mała... - Tak ? - Pewnie że bym się o Ciebie martwił , gdybyś naprawdę była chora . -Przyznał swobodnie.- na tym chyba polega przyjaźń ? - Racja. Odparłaam melancholijnie i obdarzyłaam go stanowczym uśmiechem.
|