Dotykam bezszelestnie granic moich myśli,zimnym powiewem zaklętych
w bieli.Ciepło skradzione sercu w sen wplatam dłonią,życzliwość skrzydeł anielich.Drży szeptem cicho wiatrem niesione,czułości kryształy wciąż niespełnione.A noc swym cieniem okrywa istnienia,sen srebrny zsyła,
a w nim marzenia.
|