siedli na ławce przytuleni, sami, szarzy, jak gdyby dobyci z popiołu.
ona wspomniała szafę z ubraniami, on widział w dali łunę, gdzie u dołu
miasto padało w gruz i w rumowisko. widzieli chmury, płynące po niebie,
i wdzięczni ławce, przytuleni blisko, szarzy jak popiół, trwali obok siebie.
było im na tej ławce tak wygodnie. wdzięczni jej byli, że ich przytulała,
jakby to było właśnie ich mieszkanie. i ławka też im była niezawodnie
wdzięczna, gdyż bardzo dawno już czekała na zakochanych,
którzy spoczną na niej.
|