wracając pamięcią rok wstecz przypomina mi się jedna ze styczniowych niedziel. siostra zorientowała się, że znowu używałam żyletki. przy obiedzie powiedziała starszemu bratu, że później chcę mu coś powiedzieć. spanikowałam i wyszłam do swojego pokoju. gdy skończył jeść, przyszedł, usiadł na łóżku i luzacko zapytał ' no to co jest? ' przegryzając wargi ze strachu i zdenerwowania wyciągnęłam lewy nadgarstek pokazując ślady. zatrzymał swój wzrok na najdłuższej szramie. 'co Ty zrobiłaś ?' wydukał . wyjmując z szuflady żyletkę odpowiedziałam ' no to już wiesz chyba.' Jego wyraz twarzy ? totalnie zmieszany . zdaję sobie sprawę z tego, że go zawiodłam. wziął ją i połamał, zapytał czy mam ich więcej. wyciągnęłam jeszcze pozostałe trzy - "awaryjne." w mgnieniu oka widziałam już tylko ich kawałeczki lądujące w koszu. całe popołudnie spędziliśmy wtedy razem, czytał moje esemesy i mówił co pisać, gdy przyszła wiadomość od niego. poprawił mi humor, nie mogę powiedzieć, że nie. [c.d.n] / kszy
|