Szła, czuła smutek który jak płomienie ognia rozprzestrzeniał się w jej ciele, oboje popełnili błąd idąc zupełnie w rózne strony, potrzebowała jego bytu, liczyła że jakimś cudem zaraz związani dłońmi oraz duszami będą szczęśliwie kroczyć ulicą która teraz kroczy zupełnie sama, nagle usłyszała jakby jego głos tuż za plecami, pojawił się jak z nieba zdyszany, pomimo trudu włożonego w powstrzymanie łez, złości która w niej siedziała , rzuciła się w jego ramiona czując ulgę nie do opisania, wiedziała, że zawsze wtedy gdy będzie go potrzebowała pojawi się albo choć będzie starał się pojawić.
|