(...) Szedł w moją stronę zaniepokojony... Oczy mu, jego zielone, płonęły gdy mnie zobaczył.
Przystanął zdumiony. Stał, nie wiedząc co począć, z opuszczonymi rękami, powtarzając
tylko cicho:
-Żyjesz...??
Taki był nieporadny! Skrępowany.
Podeszłam i przytuliłam się do niego. Niech się dzieje co chce! Pachniał lawędą.
Mój Ukochany! W mojej duszy jakby dzwony zabiły i umilkły...
Objął mnie dyskretnie, nieporadnie, lecz jak chciałam się uwolnić, nie pozwolił...
Gdy podniosłam ku niemu głowę, nasze usta same się spotkały.
Tak słodko nikt mnie jeszcze nie całował!
Potem nachylił się, bym usłyszała jego prośbę:
-Bądź moja Kochanie. Bądź tylko moja na wieki!
|