Witamy w armii, powiewa czarny sztandar.
Trupy wiszą na linach uplecionych z naszych bandam.
A ja jak czarna mamba wycisze w Tobie puls,
mam w głowie wizję o których nie śnił pułkownik Kurtz.
Obraliśmy stały kurs, naszym celem wojna.
Wzgórze Victoria to organizacja zbrojna.
W restauracji bomba, w ciałach ludzi gwoździe.
Rozpryskową śmierć wypluwa ciężki moździerz.
Bezlitośnie prowadzimy walki,
maski gazowe i duszące opary siarki,
czarne kominiarki, strach, masowe mordy.
Zatrujemy w twoim mieście wodny zbiornik.
Ludzie są bezbronni, ładunki w stacji metra.
Biały błysk w kamerach, ofiary liczone w setkach.
Jesteśmy jak sekta, jedność to nasza siła.
Przewodzę demonom wojny niczym bezwzględny tyran. // Słoń
|