szła z przyjacielem po schodach. jak zawsze je liczyła a on jak zawsze jej mylił -' cztery, pięć.. ' - mówiła na głos. -'piętnaście, trzydzieści siedem, osiemdziesiąt trzy..' - przeszkadzał jej. -' szlag znów się pomyliłam.! to przez Ciebie.! za kare idziemy jeszcze raz..' - krzyknęła oburzona. pomimo tego uwielbiała wchodzić z nim po schodach... | kochajzycie
|