Mleko z kawą. Ogień z papierosem. Rozbijam na raty każdą czynność, każdą myśl. To nie to, że potrzebuję więcej czasu niż zwykle. Kiedyś wszystko było ze zdwojoną siłą. Teraz pozostała zwykła, szara jednostka, której ciążą powracające jak bumerang myśli. Sen nie przychodzi. Nawet książki już tak nie męczą. Zapisuję na małych karteczkach słowa, które tkwią mi przed oczami. Palę coraz więcej i nikt nie mówi To ostatni papieros dzisiaj!. Boję się jak cholera, dlatego wychodzę z domu. Wśród ludzi łatwiej udawać. Nic nie dusi krtani, głos się nie łamie, oczy są suche, a myśli dość racjonalne. Jedyne, co mi wtedy przypomina o Tobie, to wibrujący telefon z Tobą na tapecie, zdjęcia w portfelu, na które patrzę za każdym razem, gdy przychodzi mi zapłacić za piwo i drżenie ciała, które drżeć nie przestaje, bo budzę się i zasypiam wciąż monotematycznie.
|