stanęłam na końcu kościoła z grymasem na twarzy. nerki kuły mnie niemiłosiernie mocno, katar nie pozwalał oddychać, usta były wysuszone i spierzchnięte, nie pomalowałam oczu, ale tylko dlatego, że cholernie mnie szczypały, piekły i wylewałam z nich łzy, a przez cholerne niewyspanie byłam zmęczona i zła na cały świat. Kiedy tak łzawiły mi te oczy podszedł do mnie jakiś mały chłopczyk i sepleniącym głosem powiedział "czemu pani płacze?" uśmiechnęłam się blado , kucnęłam i powiedziałam mu po cichu "bo nienawidzę kogoś, kogo cholernie kocham" i wyszłam w połowie mszy. siedziałam na ławce w parku i wkurwiałam się na wszystko . ehhh, to była okropna godzina.
|