Wpadłam w rutynę, za którą, jak się okazuje, wcale tak bardzo nie tęskniłam.
Wstaję rano, idę powoli do łazienki, zapalam światło i krzywię się od nagłego blasku.
Przez długi czas nie potrafię otworzyć oczu, więc na półślepo idę do kuchni i wstawiam wodę
na herabtę lub kawę. Wracam do łazienki i pierwsze co robię, to patrzę w lustro. Spuchnięta,
zaczerwieniona twarz, wałki na głowie i daleko do 'kobiety idealnej'.
Po piętnastu minutach jest już lepiej.
Ubieram się i wracam do kuchni, ponownie wstawiam wodę i tym razem czekam przy blacie.
Herbatę słodzę trzy łyżeczki,bez cytryny, kawę pijam mocną, z mlekiem i również
słodzę trzy, czasem dwie i pół łyżeczki. Teraz przychodzi pora na malowanie i
końcowe poprawki, na koniec wybieram perfumy, które pasują do mojego nastroju w danym dniu.
Wypijam w biegu herbatę,biorę rzeczy które wcale mi nie są potrzebne i biegnę na przystanek.
A później... A w sumie... A w sumie to pieprzyć to..
|