czwartek, 19.00. było już bardzo ciemno kiedy wyszłam na zewnątrz w koszulce na ramiączkach i krótkich szortach. trzęsłam się z zimna, ale próbowałam nie zwracać na to. uwagi. usiadłam na chodniku pełnego śniegu z butelką wina. powiedziałam - wesołych świąt dupku. i popiłam czerwonym napojem kiedy łzy lały mi się po policzku.
|