Zniknął.
Tak po prostu. Zabierając wszystko.
A handlem się zajmował. Sprzedawał marzenia. Szczerze dobrze mu to wychodziło.
Przyszła raz do niego pewna dziewczyna,
później dumna, wybrał ją. W sposób dość humanitarny gardziła innymi, ciesząc się na cały świat, że ona należy tylko do niego.
Wierzyła w jego słowa, w jego szept, taki delikatny. Próbowała zatrzymać czas, kiedy był blisko niej.
Tonęła w jego głosie.
Uciekł. Zabierając to co było dla niej tlenem.
Marzenia. (kurwa co za drań)
|