Otworzyłam oczy i przestraszyłam się. Leżałam w cudzym łóżku, w cudzym pokoju. Po pewnym czasie zajarzyłam, że to Twój pokój. Po chwili zobaczyłam Ciebie, uśmiechającego się. 'Jak tam śpiochu?' Usłyszałam. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w Ciebie, kładąc się na Twojej klatce piersiowej, niestety zakrytej koszulką. 'Która godzina?' Spytałam. 'Dochodzi ósma.; Podskoczyłam. 'Co proszę?! I ja śpioch? Jak szanowny pan pewnie obudził się chwilę przede mną i udawał, że nie śpi. Poza tym jest ÓSMA, człowieku. Normalna osoba o tej porze jeszcze śpi.' Odsunęłam się, wzięłam swoją część kołdry i poszłam dalej spać. 'Nie śpię od jakieś czwartej i patrzę na Ciebie. Tak dziwnie wyglądasz, jak śpisz. Jak nie Ty.' Walnęłam Cię w brzuch. 'Ale i tak Cię kocham o wiele mocniej, niż Ty mnie, Skarbie.' Usłyszałam, uśmiechnęłam się i wróciłam na swoje poprzednie miejsce, w Twoich ramionach. 'No i dobrze.' Powiedziałam, po czym włożyłam rękę pod Twoją koszulkę, bawiąc się Twoim kaloryferem, na brzuchu oczywiście
|