chodziłam jak jakiś robot, uśmiechając się sztucznie. życzyłam wszystkich zdrowia, miłości i innych pierdół, z udawanym entuzjazmem. wpół do dwunastej, oznajmiłam, że idę na pasterkę. bez wahania mnie puścili. oczywiście, poszłam do Nich, na cmentarz. jaką ulgę czułam mogąc usiąść rozkrokiem na Jego kolanach, i bawić się Jego uchem pijąc piwo.
|