|
Kolejny dzień spędzam idąc bez celu ulicą. Straszny mróz. Moje dłonie można już przyrównać do kostki lodu. Idę, a mroźny wiatr otula moją twarz, tak cicho i tak bezszelestnie. Chyba wie, że bardzo tęsknię za Jego bliskością. Mijam ludzi, wesołe całe rodziny idące z ogromnymi torbami zakupów świątecznych, z chodnika dostrzegam wesołe dzieci i ich rodziców przystrajające domy różnokolorowymi światełkami. Tak. Niedługo święta. Zbliżają się ogromnymi krokami, a ja tak po prostu idę, mam wyjebane na jakieś prezenciki, światełka i inne duperele. Kiedyś uszczęśliwiały mnie wspólne wypieki pierniczków i babeczek z moją mamą, dziś byłabym w siódmym niebie, gdybym na ośnieżonej drodze zobaczyła Jego czarne conversy. Mijam jeszcze staruszkę z mężem, idą trzymając się pod rękę i nucąc jakąś kolędę. Widać na odległość jak wiele dla siebie znaczą. Ten widok rozkleja mnie już do końca. Wróć. Bądź ze mną bo sobie nie poradzę. |imagine.me.and.you|
|