szłam tym korytarzem, z którym mam tyle wspomnień, jak z całym tym budynkiem. to właśnie pod tymi schodami siadaliśmy z klasą śmiejąc cię i skacząc po sobie, jak to jedenastoletnie dzieci. - w dwudziestce dziewiątce była pani do matmy. świetna byłą, nie? - no. a w trzydziestce dwójce wychowawczyni. głupia. - nom. przyroda w 26, nie? - nie. 25. a nie! 26, racja. - wspominałam z domi. ta pamiętna zielona szkoła. dyskoteki, butelki, skrzydła miłość na których to miał mój przydupas przylecieć, schowek na pościel, w której siedział mój kumpel. wpominając to wszystko mam szklanki w oczach. to było coś niesamowitego.
|