Zawsze czekam, aż samo się ułoży. Nie chce przyspieszać, nie na szybko, nie gwałtownie. Nie zrobię nic by na siłę uszczęśliwić kogoś. Sztucznie się uśmiechnąć i zapewnić, że wszystko już jest w porządku, bo niby umiem wszystko wybaczyć. Może umiem, ale nie od razu. Czekam... Aż któregoś dnia otworze oczy, widząc blady sufit poczuje wewnętrzny spokój i uśmiech, taki szczery, na samą myśl by zapomnieć o tym co było kiedyś...
|