Ciągle słyszę Twój aksamitny głos, wibrujący między przestrzenią moich wspomnień związanych węzłem przeszłości, a teraźniejszością, która miała być inna. Ten dźwięk wywoływał u mnie przyśpieszony rytm serca. Czułam jakby moja dusza była niczym obłoki chmur pędzące po niebie. Lekkość sprawiała, że unosiłam się ponad taflę codzienności. Dziś... Słyszę ten sam głos, lecz nie jest on już kierowany do mnie. Słowa przebiją każdy centymetr mojego ciało ostrym sztyletm. Czuję się jak ćpun na detoksie. W końcu będę zmuszona wyjechać. Wyjechać, by nie słyszeć Twego głosu. By móc choć w części uleczyć swą duszę...
|