wieczorami staję na balkonie w za dużym swetrze i niesfornie upiętym koku.
trzymając w ręku gorący kubek zielonej herbaty podsumowuję miniony dzień.
przestałam analizować każde z przykrości jakie mi sprawiono.
zaprzestałam szacować każdy z momentów, kiedy miałam ochotę wybuchnąć płaczem. rozmyślam o każdym z tych pięknych momentów.
o każdej z chwil, kiedy na moich ustach pojawiał się uśmiech, a miałam ochotę krzyczeć z euforii.
właśnie to jest recepta na szczęście.
moja osobista, ale nie zawodna.
|