Facet siedzi sam w barze. Ma doła. NIkt go nie kocha i takie tam. Pije kolejne piwo, już ma wychodzić gdy nagle przy barze siada najpiękniejsza kobieta jaką w życiu widział. "zajebał sie w niej na chuj" od razu. Teraz mysli co powiedzieć, jak zacząc... Gorączkowo wybiera tekst spośród wszystkich zasłyszanych gdzieś banałów i w końcu wstaje. Ale dziewcznyny nie ma już przy barze. Załamany zamiawia setke. Chlup. Drugą. Chlup. Patrzy na bar, a dziewczyna wróciła. W tym momencie pomyślał że to jest jego ostatnia szansa w tym życiu, inaczej moze spokojnie iść sie pociąć. Wstaje, układa sobie tekst na podryw. Dziarskim krokiem podchodzi do piękności, dotyka jej ramienia. ona się odwraca, z bliska jest jeszcze piękniejsza. Na chwile odebrało mu głos. Ale już sekunde później go odzyskuje. robi minę ala Banderas, spojrzenie amanta lata 60 i w końcu się odzywa:
"Srałaś?"
|