- Kochasz Go? - zapytała Kostucha i stanęła bardziej w cieniu. Nawet to lepiej, nie chciałam oglądać jej czarnej peleryny.
- Nienawidzę siebie za to, że poświęcam mu tyle czasu i uwagi. Nienawidzę, że darzę go tym uczuciem i wiem, że mnie zaraz straci. Nawet nie pojmuję tego, że właśnie poddaję się, a nie walczę o życie dla Niego. Czy to ma jakiś sens?
- Tak. Ty Go naprawdę kochasz. - szepnęła Śmierć - Los od zawsze chciał Was splątać w te cieniutkie niteczki miłości.
- Fuj, miłość... - szepnęła Kostucha. - Śmierć, czy ty czasem nie zostawiłaś odkręconej wody?
- O kurka, zaleje mi nowe kości! No to spadami, Mała. Kostucho, idziesz ze mną - mokre trupy czadzą, posprzątasz.
- Czemu ja?!
- Bo nie posiadasz nosa. Dlatego nie czujesz tego smrodu miłości od Niej.
- Choć raz mogę się cieszyć - zakpił i oddalił się razem ze Śmiercią.
|