Podróż do tego miejsca była krótka ale wyczerpująca.... Mało się ruszałam, jak na moje ADHD byłam naprawdę spokojna. Dojechaliśmy i zaprowadzono mnie do mojego pokoju, dzieliłam go z jedną dziewczyną, wydała mi się miła. Pokazano mi inne sale. Wszystko okey. Trochę nie rozumiem tego, dlaczego tu jestem. Nie mogę nawet mieć telefonu, ani internetu. Ale nie jest źle. Trochę jak więzienie bo kraty w oknach i chyba to jest jakaś sekta, bo wszyscy mogą do wszystkich wchodzić, klamek nie ma. Pokłóciłam się z jedną kobietą w białym fartuchu to mi jakieś pastylki pomarańczowe dali, był odlot. Ale już się nie kłócę, bo po pastylkach tylko wymiotuję. On mnie w końcu odwiedził, ale powiedział, że to koniec, gdy spytałam dlaczego odpowiedział:
-Nie chcę mieć z wariatką do czynienia!
Nie wiem co to ta wariatka, ale zabrzmiało to okropnie
|